Mały Dyzio i mała
Zuzia, tak ich nazwijmy, mają mamę Polkę, tatę Niemca, a mieszkają we Włoszech.
Być może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w ich rodzinie
rozmawia się w 3 różnych językach. Zapytacie: jak to??? A po co im aż 3
języki??? Odpowiedź jest bardzo prosta, każde z rodziców chce dać swoim
dzieciom największe bogactwo, jakim dysponuje – własny język, kulturę i
tradycje. No, ale jak tu żyć we Włoszech mówiąc tylko po polsku i po
niemiecku? Trzeba, by dzieci mówiły też po włosku... Pomyślicie sobie:
paranoja! Niech wszyscy mówią po włosku! Po co utrudniać sobie życie!?
Dwujęzyczność
– wielki skarb w prezencie
Ale Dyzio i Zuzia
mają babcię Hildę znającą tylko niemiecki i babcię Ewę i dziadka Józefa, którzy
mówią tylko po polsku. Dlaczego mamy odbierać naszym dzieciom możliwość
kontaktowania się z naszymi rodzinami? – pytają rodzice dzieci.
Większość takich
małych Dyziów i Zuź ma możliwość uczenia się jedynie jednego języka, tego,
którym posługują się ludzie żyjący w ich kraju. Ale wszystkie te dzieci, mając
za rodziców osoby mówiące dwoma różnymi językami powinny mieć prawo do
posługiwania się obydwoma językami na tym samym poziomie od początku.
Mówienie do
dziecka jest ważne już od momentu poczęcia
Spytacie: od jakiego
początku? Od kiedy dzidzia jest w łonie matki. Już wtedy działa na nią
uspokajająco głos matki i ojca. Może nie rozróżnia słów, nie rozumie, co
mówimy, ale na pewno odbiera pozytywne bodźce stymulowane głosem i ruchem matki
i ojca. Często lekarze tłumaczą swoim pacjentkom, że im spokojniejsza matka tym
spokojniejszy brzdąc. Podobno (podobno, bo niestety nie pamiętam, gdzie to
wyczytałam) jedynie mówiąc w języku ojczystym tembr naszego głosu jest
„prawdziwy i naturalny”. Dlatego mówiąc w naszym ojczystym języku, przekazujemy
dzieciom spokój dajemy im tym samym poczucie bezpieczeństwa.
Kiedy dzidzia się
rodzi, zaczyna reagować na dźwięki z otoczenia, najszybciej rozpoznaje matkę
(lub inną osobę, która ją karmi lub przebywa najdłużej), właśnie po zapachu i
po dźwięku jej głosu. Czego wiele z nas nie wie, czasem wystarczy do dziecka
mówić, by je uspokoić, nie trzeba nadwyrężać kręgosłupa i nosić je godzinami na
rękach. Dzieci uwielbiają jak im się śpiewa (wcale nie są ważne umiejętności
wokalne, a właśnie ten głos, kojarzący się dziecku z bezpieczeństwem), opowiada
wierszyki, zwłaszcza rymowane – naprawdę bez względu na wiek!
Pierwsze
problemy dzieci dwujęzycznych
Pierwsze
problemy pojawiają się około 2 roku życia dziecka. To właśnie wtedy
dzieci zaczynają mówić. Nie ma reguły. Nasz Dyzio od samego początku mówił
bezbłędnie w 3 językach, zwracając się w nich do osób, o których wiedział, że
go zrozumieją. Zuzia miała tendencję ułatwiania sobie porozumiewania się z
otoczeniem, poprzez dokładne mieszanie wszystkich języków, wybierając z każdego
najciekawsze wg niej lub najłatwiejsze słowa.
Cała rodzina miała z
nią wesoło, bo było jej wszystko jedno do kogo się zwraca. Z innych znajomych
mi dzieci, Niunia jeszcze w żłobku zrozumiała, że po polsku tam nikt nie
rozumie, ale za to z rodzicami może rozmawiać po swojemu, Daga natomiast, już w
wieku 20 miesięcy potrafiła nazwać wiele rzeczy po polsku, angielsku i włosku,
za to Lesio prawie do 4 roku życie niewiele mówił. Z Lesiem niestety problem
był taki, że jedno z rodziców nie chciało, by był dwujęzyczny. Problemy
separacji omawiać będziemy innym razem, ale ten problem właśnie miał ogromny
wpływ na późny rozwój mowy u Lesia.
Dwa tygodnie po
polsku na zmianę z dwoma tygodniami po włosku zrobiły zamęt w głowie dziecka i
w życiu rodziców. Na szczęście problem adaptacji do trudnej sytuacji minął,
Lesio fantastycznie sobie radzi! Jest i Agatka, która może i bardzo by chciała
mówić po polsku, bo sporo rozumie, ale kiedy mówi, mama się z niej śmieje, więc
się bardzo wstydzi...
Potrzebna
jest odwaga
Czasem rodzice
spotykają się z niechęcią włoskich nauczycieli, kiedy informują szkołę czy
przedszkole, że ich dziecko jest dwujęzyczne – sama tego doświadczyłam.
Najszybciej działającym argumentem jest pytanie „czy gdyby pani wyjechała do
Chin z rodziną, mówiła by pani do dzieci i do męża po chińsku czy po włosku?”.
Musimy mieć odwagę mówić o tym, że nasze dzieci mają prawo do dziedzictwa jakim
jest dla nich nasz język ojczysty. Od tego jak będziemy do tego podchodzić my,
rodzice, zależy jak w przyszłości będą na to patrzeć nasze dzieci. Zawsze
gorąco zachęcam młode matki, czy to Polski, Ukrainki czy Węgierki, by pierwszym
językiem jaki poznają ich dzieci, był język matki. Język, którym nie posługują
się wszyscy dookoła jest trudniejszy do nauczenia się dla dziecka. W przypadku
rodzin polonijnych mieszkających we Włoszech trudniejszy jest polski – włoski
jest wszędzie! W parku, na ulicy, w sklepie, u znajomych, w szkole, w
przedszkolu, żłobku – dzieci osłuchują się z nim każdego dnia. Język polski
często mają tylko w domu, bardzo często posługuje się nim tylko mama.
Kiedy
dziecko, nie chce mówić po polsku…
Bywa, że i nasze
dzieci nie chcą mówić po polsku. Kiedyś pewna mama (polonistka po UJ)
opowiadała, że jej starszy syn mówił fantastycznie po polsku dopóki nie poszedł
do szkoły. Mieszkali w niewielkiej miejscowości, gdzie byli jedynymi
cudzoziemcami. Gdy nadeszły chłody, pani z dziećmi na lekcji omawiała zimowy
strój i zapytała dzieci, biorąc do ręki rękawiczkę, „co to jest?”. Maciuś
wyskoczył z ręką do góry jako jedyny, krzycząc po polsku „Rękawiczka!” Cała
klasa razem z panią zareagowała śmiechem. Od tej pory Maciuś, a dziś jest już
Maciejem i każe się nazywać Mattia, nie mówi już po polsku.
Jak radzić sobie z
takimi problemami? Dziecko musi czuć, że jest wyjątkowe, bo posługuje się
więcej niż jednym językiem. Chwalmy je, pozwalajmy na oglądanie bajek
edukacyjnych po polsku, czytajmy mu po polsku na dobranoc, opowiadajmy sobie co
robiliśmy lub planujmy co będziemy wspólnie robić po polsku. Jeśli jeden z rodziców
nie mówi po polsku, starajmy się, by konwersacja odbywała się w obu językach,
zachęcajmy dziecko, by uczyło słówek polskich drugiego rodzica.
Im później,
tym trudniej
Nie chcę absolutnie
krytykować nikogo, kto nie nauczył dzieci mówić po polsku, bo twierdzi, że jak
przyjdzie czas to dziecko pojedzie do Polski to i tak się nauczy. Chciałabym
jedynie zasugerować, że nauka języka nie jest prosta. Im później się zaczyna,
tym trudniej się nauczyć. Język już nie jest tak giętki, nie potrafimy wymówić
wielu słów zawierających głoski nie pojawiające się w języku, którego używamy
na co dzień. Wtedy nasze dzieci już nie mają szans na bycie dwujęzycznymi – są
dziećmi mówiącymi po włosku i znającymi polski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz