Przemyślany wybór
Wybierając bajki, bierzmy pod
uwagę wiek dziecka. Nie sadzajmy dziecka przed telewizorem, z włączonym kanałem
„bajecznym”, gdy nie mamy wpływu na kolejność wyświetlanych bajek. Zacznijmy od
zaproponowania dziecku bajek edukacyjnych, krótkich, nieskomplikowanych,
zapoznających dzieci z muzyką (jestem pod ogromnym wrażeniem serii z małymi
Einsteinami w wersji „baby” i „junior”) czy odkrywaniem świata ( z Dorą lub
Diego), z których dzieci dowiadują się o istnieniu różnych innych języków i
miejsc na świecie. Wzbogacajmy ich domową wideotekę o polskie bajki z Bolkiem i
Lolkiem czy Reksiem (co prawda bohaterowie nie mówią, ale to też nasz dorobek
kulturowy). Ostatnio natknęłam się przypadkiem na piękną polską bajkę rysunkową
„W Bocianowie”. Dzieci oglądały z zapartym tchem przygody rodziny bocianów i
dowiadywały się ciekawostek przyrodniczych. Przypomnijmy sobie co nam się
podobało, kiedy byliśmy dziećmi i próbujmy opowiadać dzieciom, jakie były nasze
ulubione bajki.
Gry i zabawy
Ciekawy efekt osiąga się
również poprzez wspólny udział w rodzinnych wyprawach rowerem czy samochodem. Pokazując
dziecku po raz pierwszy jakieś miejsce, opowiadajmy mu o nim w obu językach.
Moje dziecko uwielbia gry
planszowe. To dzięki „chińczykowi” nauczyła się liczyć po polsku, włosku i
angielsku. Codzienne schodzenie po schodach, już kiedy dziecko zaczyna mówić pierwsze
słowa, jest dobrą zabawą do nauki liczenia i pracy nad samodzielnością i
kondycją dziecka.
Wspólne rysowanie czy układanie
kolorowych klocków to sposób na zapoznanie dziecka z nazewnictwem kolorów w
różnych językach. Wspólne próbowanie nowych smaków to z kolei sposób na
zapoznanie dziecka z różnorodnością potraw kulinarnych i określaniem ich smaków.
Kiedy dzieci podrosną można wprowadzać element podziału smaków na kuchnię
polską i włoską.
Zabawa w gronie rówieśników
Ważnym elementem wspierającym
dwujęzyczność naszych pociech, jest umożliwienie im kontaktu z innymi dziećmi
mówiącymi tymi samymi językami, którymi posługuje się nasze dziecko. Ostatnio
na terenie Włoch rodzą się coraz to nowe miejsca, gdzie zwykła polska mama może pójść z maluchem. Wg mnie to bardzo
ciekawa inicjatywa. Znana nam z Żeromskiego praca u podstaw, która będzie miała
efekty w przyszłości.
Miejsca spotkań dla
przedszkolaków, czy dla mam z dziećmi to świetny sposób na to, by mamy Polki
mogły poznać inne mamy, a ich dzieci mogły nawiązywać swoje pierwsze
przyjaźnie. Szukajmy takich miejsc, nie bójmy się sami je tworzyć (o tym też w
przyszłości napiszę więcej). Zanim jednak się tam wybierzemy, sprawdźmy, czy
miejsce jest odpowiednie do zabawy dla dzieci w wieku naszego malucha, czy
osoba zajmująca się naszymi dziećmi (jeśli mają tam zostać bez naszej opieki)
ma odpowiednie kwalifikacje i czy ma doświadczenie w opiekowaniu się dziećmi.
Czy osoba, która jest odpowiedzialna na organizację spotkań zadbała o
ubezpieczenie personelu od nieszczęśliwych wypadków, czy dzieci przebywające w
tym miejscu są ubezpieczone. Z pozoru nieważne sprawy, są bardzo ważne, bo
dotyczą Waszych dzieci, ich zdrowia i samopoczucia.
Giuseppe czy Józio?
Niemniej ważne są kontakty z
rodziną w Polsce, rozmowy telefoniczne czy przez internet z babcią, dziadkiem i
kuzynami. Są ważne w kreowaniu więzi z dalszą rodziną i w posługiwaniu się
językiem polskim nie tylko „na żywo”. Tu napotykamy na dość problematyczną
sprawę, jaką często jest imię naszego dziecka.
Jeśli wybieramy dziecku imię
typowo cudzoziemskie, a potem nasza rodzina w Polsce je „spolszcza”, dziecku nie
zawsze może to sprawiać przyjemność. Ustalmy najpierw sami z sobą a potem z
ojcem dziecka, jak będziemy się zwracać do malca od samego początku. Dając
dziecku na imię np. Margherita, wołamy na nie Małgoś i wprowadzamy w osłupienie
rodzinę włoskiego męża. Nazywając dziecko Giuseppe, ryzykujemy, że babcia z
Polski wołać na nie będzie Józio. Naszym
dzieciom nie zawsze może się podobać takie
„żonglowanie” ich imieniem. Już około 3 czy 4 roku życia mogą stanowczo
powiedzieć, że żaden z nich Kubuś, bo nazywają się Jacopo, albo wolą być
Helenką niż Eleną. Starajmy się brać pod uwagę emocje naszych dzieci, jeśli
sugerują nam jak chcą być nazywane – uszanujmy to, choćby nam się to nie
podobało. W końcu sami zasugerowaliśmy im imię...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz