Od kiedy osiedliłam się we Włoszech, nie spędzam jednak tych świąt w Polsce... a to za droga podróż, a to niebezpiecznie, a to brak urlopu, albo urlop za krótki i jazda na wiariata po śniegu po prostu ni ewchodzi w grę...
Moja pierwsza Wigilia w Italii to była szybka pizza... Akurat udało mi się dostać przedświąteczną pracę w sklepie perfumeryjnym, gdzie pakowałam kupowany towar i ostatnie 5 dni przed świętami stałam właśnie tam od rana do wieczora, również w Wigilię. Pizza na kolację wigilijną, to była najgorsza rzecz jaką w życiu zjadłam. Czułam się jakbym sprofanowała nasze tradycje...
Potem już próbowałam coś przygotowywać. Ale oczywiście, jak się było leniwym za młodu i nie chciało się stać w kuchni z kobietami, to się po prostu nie umie robić pewnych rzeczy...
Moje pierwsze uszka były wielkości wielkich pierogów i nie za bardzo wiedziałam czemu aż tak mi urosły. Smakiem przypominały pierogi mojej mamy, ale chyba tylko dlatego, że dawno tych maminych nie jadłam. Jedyne co mi wychodziło, choć musiałam się ratować tym w proszku, żeby kolor był widoczny, to był barszczyk czerwony. Zupę grzybową robiłam po prostu gotując parę suchych grzybów i miksując miksturę, żeby męża grzyby w zęby nie kłuły (nie lubi grzybów niestety). Raz zapomniałam usmażyć rybę, została na obiad na dzień następny. Przygotowałam raz też kapustę z grochem, ale chyba zupełnie nie ten groch kupiłam, bo mi się jakoś nie rozgotował... Kiedyś zrobiłam kluski z makiem, ale tylko dlatego, że ktoś mi przywiózł puszkę z gotowym makiem z Polski. Dodałam mak do ugotowanych tagliatelli i moje ulubione danie było gotowe. Później sama wszystko zjadłam, bo we Włoszech klusek na słodko raczej się nie jada... Kiedy urodziła się Niunia i chciałam jej pokazać polskie tradycje kulinarno-wigilijne okazało się, że mimo bycia Polką.doc, moje dziecko na Wigilję zjada ewentualnie kawałek jabłka i smażonego fileta rybnego, bo inne smaki absolutnie jej nie podchodzą...

Z łezką w oku wspominam święta u mojej Babci w Wielkopolsce, gdzie zawsze było nas dużo, Mikołaj nie wiadomo jak podrzucał prezenty, a zapachy dochodzące z kuchni wykańczały nas nerwowo, bo Babcia podchodziła bardzo poważnie do postu... zapachy czuję do dziś...
Nastroiłam Was nostalgicznie...?
Co najbardziej lubicie w świętach Bożego Narodzenia? Jaka jest Wasza ulubiona potrawa? Może ktoś mi podrzuci jakiś sprawdzony przepis?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz