Za oknem kolorowa
jesień, a w domu czuć chłód i wypada włączyć kaloryfery. Najlepiej schować się
pod kocem i siedzieć przed telewizorem...
Mam inną
propozycję...
Schowajmy się pod
tym kocem i czytajmy dzieciom po polsku, po włosku albo w jakimś innym języku,
ale czytajmy. Nie każmy naszym dzieciom gapić się w te kolorowe pojawiające się
i znikające obrazy, które otumaniają
nasze maluchy, od kiedy odkryją potęgę i magię telewizora.
Zróbmy dobry
uczynek, sprzątając poszukajmy zapomnianych książek dla dzieci w naszych domach
lub pożyczmy je od naszych znajomych (polecam wymianę) i uczmy nasze dzieci, że
książka to też potencjał, to kolory naszej wyobraźni, to film, który każde
dziecko może samo nakręcić swoimi oczami. Czytajmy.
Zacznijmy od
krótkich wierszyków. Od historyjek. Potem czytajmy dłuższe opowiadania, a kiedy
zobaczymy, że nasze dzieci potrafią się już koncentrować na tyle, by wysłuchać
długiej historii lub książki w odcinkach – czytajmy nadal. Waszą zasługą będzie
pierwsza książka, którą weźmie Wasze dziecko do ręki, by przeczytać ją
samodzielnie. Jeśli do tego będzie to książka w języku polskim – możecie sobie
pogratulować!
Nie od dziś
wiadomo, że słowo czytane wpływa pozytywnie na nasze dzieci. Wzbogaca im zasób
słownictwa, wyobraźnię, wpływa pozytywnie na sposób wypowiadania się. Czytanie jednak
to nie wszystko, poświęćmy dziecku dodatkowe pięć minut na to, żeby z nim
porozmawiać na temat czytanego tekstu, sprawdzimy, czy dziecko zrozumiało o
czym czytaliśmy, czy potrafi się skupić na tym co słyszy. Zacznijmy od prostych
pytań, a potem próbujmy z dziećmi wymyślać nowe
historie znanego bohatera. Czas, który poświęcimy dzieciom w wieku
przedszkolnym i młodszym, będzie owocował w szkole podstawowej. Zobaczycie, że
Wasze pociechy łatwiej będą przyswajać
wiedzę, będą miały lepszą pamięć a ich wypowiedzi będą bardziej spontaniczne i
rozwinięte, niż ich rówieśników, którzy z tekstem czytanym nigdy nie mieli do
czynienia.
Kiedy zaczęłam czytać mojej Niuni
Mojej Niuni
zaczęłam czytać kiedy miała kilka miesięcy. Najpierw były to książki do
kąpieli, z grubymi dmuchanymi stronami, z jednym słowem czy zdaniem na każdej z
nich. Potem były krótkie wierszyki. Zaczęłam od klasyki, Brzechwa i Tuwim. Im
częściej je czytałam tym więcej zapamiętywała, w końcu recytowała na zmianę ze
mną. Potem zaczęły się serie księżniczkowe Disneya, czyli formy do czytania
oglądanych przez nią bajek. W końcu
udało mi się ją przekonać do innych klasyków dla dzieci, na pierwszy ogień
wrzuciłam Plastusiowy Pamiętnik, pokazując jej najpierw film i lepiąc z nią
Plastusia z plasteliny (choć najpierw powinnam zacząć od książki...).
Jeśli irytuje
Was, że Wasze dziecko w kółko chce słuchać jednej historii lub oglądać tą samą
bajkę – przestańcie się irytować – to jak najbardziej normalne. Dziecko
najbardziej lubi to, co zna. Z czasem mu to minie – uwierzcie mi J.
Piszcie, jakie są
ulubione książki lub autorzy Waszych dzieci. Piszcie w komentarzach polecając
je innym czytającym rodzicom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz